Charakterystyka BSA R10

Korzystając z wiosennej pogody postanowiłem sprawdzić charakterystykę mojej BSA R10 w zakresie ciśnień 190 do 80 atm. Strzelałem śrutem Exact 8.44gr niesortowanym. Śrut strzelany był z magazynka 10 strzałowego (niestety w trakcie ładowania kilka śrucin uległo lekkim odkształceniom, stąd te skoki prędkości). Użytecznym strzałów wyszło 117 potem spadek prędkości był mocno zauważalny (poniżej 238m/s). Średnia prędkość 240.4m/s poza okno +-2 okno wypadło 12 strzałów natomiast poza okno +-3m/s tylko 6. Przyjmując, że śrut nie był sortowany wynik niezły.BSAR10

BSA R10 MK II

IMG_1398

BSA R10 wiatrówka, obok której nie można przejść obojętnie, albo się ją kocha albo nienawidzi. Ma niepowtarzalny jedyny w swoim rodzaju kształt łoża ze zbiornikiem na sprężone powietrze umieszczonym od przodu. Krytycy wytykają system który nie jest oksydowany a malowany farbą proszkową, do tego regulator, z którym bywają problemy oraz  zastrzeżenia części użytkowników co do celności. Więc co w tym karabinku tak kusi?

BSA R10 to wiatrówka PCP, która powstałą w Wielkiej Brytanii jako następca modelu S10, aby zrozumieć BSA R10 trzeba spojrzeć na tę wiatrówkę właśnie z brytyjskiej perspektywy. Pamiętajmy, że w Wielkiej Brytanii wiatrówki to także broń myśliwska, używana do odstrzału królików, lub drobnych szkodników (szczury, gołębie). Dlatego trochę inna idea przyświeca projektantom typowo brytyjskich wiatrówek. Wymagamy od nich celności i regularności na dystansie do 25m typowo w kalibrze 5.5, który jest dużo skuteczniejszy w myśliwskich zastosowaniach. Dodatkowo użytkownik tej broni wykorzystuje ją często w lesie w trudnych warunkach (deszcz, wilgoć). Dlatego też BSA R10 ma wymienny kartusz, regulator gwarantujący regularne, równe strzały o stałej energii około 16J (w wersji nie FAC) i magazynek na 10 śrucin (występuje w wersji 4.5mm i 5.5mm).  Także system jest malowany, a nie oksydowany aby nie było problemu rdzy w wilgotnym środowisku. Po prostu: wygodny i niezawodny karabinek pneumatyczny do polowania na drobne szkodniki. Z tą niezawodnością początkowo różnie bywało, wersja pierwsza miała niestety choroby wieku dziecięcego (problemy z regulatorem, indeksowaniem magazynka itp). Dlatego BSA wypuściła wersję drugą MKII, w której poprawiono i usunięto szereg usterek. Odnośnie wersji II jedna uwaga, tak naprawdę wersja druga występuje w dwóch oznaczeniach pierwsza seria to wiatrówki nieoznaczane formalnie jako MKII ale mające wewnętrzną konstrukcję MKII (seria po poprawkach) oraz druga seria, która oficjalnie oznaczona jest jako MKII. Problemy występują jedynie z wersją pierwszą z początkowego etapu produkcji.

IMG_1394

Konstrukcyjnie karabinek jest rozwiązany bardzo pomysłowo. Z przodu mamy gniazdo do wkręcenia kartusza (typowo 200cm3 ale występuje wersja 600cm3). Wymiana kartusza jest bardzo prosta i zajmuje góra minutę. Należy tutaj zauważyć, że z czasem można się spodziewać konieczności wymiany o-oringu uszczelniającego kartusz w systemie.Kartusz można ładować zarówno gdy jest wkręcony w system (standardowym gniazdem dla wiatrówek BSA) lub poza systemem. Ja osobiście używam pompki Hill-a i ładuję poza systemem, do pełnego naładowania potrzeba około 5 min pompowania (trochę ćwiczeń nie zaszkodzi). Z jednego kartusza 200 cm3 naładowanego do 200 atm (producent dopuszcza 230 atm) wychodzi ponad 100 strzałów. Wydaje się dużo ale przy magazynku to zaledwie 10 serii. Magazynek BSA R10 jest 10 strzałowy (standardowy dla wszystkich wielostrzałowych modeli BSA) niestety jego cena nie należy do najniższych. Ja osobiście kupiłem wkładkę jedno strzałową. Zyskałem więcej zabawy (dłużej strzelam) oraz podobno większą celność.  Wkładka jednostrzałowa daje jeszcze jedną korzyść: szanujemy strzały, w podświadomości nie mamy założenia „jak spudłuję to przeładuję i poprawię”, każdy strzał jest oddzielnym wydarzeniem.

Strzelanie z BSA R10 jest bardzo przyjemne, przeładowanie opiera się o 4 taktowy zamek. Siłą potrzebna do przeładowania nie jest duża, indeksacja magazynka jest poprawna (nie zdarzyło mi się niepoprawne przeładowanie).  Karabinek ma regulowany spust, bardzo przewidywalny i wygodny (osobiście bardzo lubię spusty PCP firmy BSA), wyposażony w bezpiecznik manualny. Co do celności nie można mieć zastrzeżeń, dobrze dobrany śrut i na 40 metrach bez problemu kładziemy figurkę FT z kill zone 25mm. Jednym słowem BSA R10 robi to do czego został stworzony pewnie i celnie trafia w cele w odległości do 35-40m. Nie można od tego karabinka wymagać precyzji wyczynowego sprzętu do zawodów FT, nie do tego został zaprojektowany.

SCN_0001

Najbardziej kontrowersyjnym elementem jest kształt łoża. Wykonane jest z olejowanego drewna orzechowego z ciekawymi przekładkami przy kartuszu oraz  chwycie. Baka jest bardzo wyrazista, dostosowana do karabinka z lunetą. Całość jest bardzo składna, dobrze wyważona. Karabinek sam składa się do strzału. Moje BSA wyposażyłem w optykę Hawke 3-9×50, całość prezentuje się moim zdaniem bardzo ciekawie. Elementem, który wskazuje na myśliwskie przeznaczenie są fabrycznie montowane bączki do montażu paska lub dwójnogu.

BSA nie jest oczywiście bez wad. Jak każde PCP bywa trochę kapryśne. Od czasu do czasu trzeba wymienić oring butli,  warto też skontrolować regulator (nawiasem mówiąc ciekawa konstrukcja)) i sprawdzić energię. W zamian otrzymamy naprawdę ciekawy i nietuzinkowy karabinek. Nie jest to ani mega celny Steyr lub niezawodny HW100 , jednak w mojej ocenie warto go mieć. Tak jak napisałem na wstępie albo się go kocha albo nienawidzi. Ja wybrałem to pierwsze i nie żałuję ale czasami jest to trudna miłość.

 

Air Arms TX 200 HC cal. 0.177

IMG_1369

Air Arms TX 200 to wiatrówka już legendarna, obok HW77/97 i AirArms ProSport  uchodzi za jeden z najlepszych karabinków sprężynowych na świecie. Używany jest głównie strzelectwa Field Target lub w niektórych krajach takich jak Anglia, USA do polowania na drobne szkodniki (ang. Pest Control). Historia TX200 zaczęła się w końcu lat 80 XX wieku. Karabinek jest produkowany więc ponad 25 lat. Od początku uważany za najlepszą sprężynową wiatrówkę na świecie, czego dowodem są zwycięstwa zawodników na międzynarodowych zawodach Field Target strzelających właśnie TX200. Obecnie występuje w dwóch odmianach TX200 MK3 oraz TX 200HC, różnią się długością lufy i tym samym dźwigni naciągu (zarówno MK3 jak i HC można kupić w kalibrze 4.5mm oraz 5.5mm). W Polsce z uwagi na zakaz polować użyteczność kalibru 5.5 jest raczej mała. W limicie 17J  opad śrutu 5.5 na większych (ponad 35m) odległościach jest dość duży.

AA TX 200 to także obiekt tzw ‚tuningu’  czy też ulepszania i nie mówię tutaj o zmianach mocy (ten rodzaj zabawy nie prowadzi do niczego dobrego) a raczej o o poprawie kultury strzału i celności. Na świecie poprawami TX zajmują się Jim Maccari czy Ken Reeves, którzy oferują gotowe zestawy tuningowe. W Polsce modyfikacjami TX 200 zajmuje się kilku specjalistów do najbardziej znanych należy ekipa z www.airgunservice.pl, a w szczególności Waldek znany raczej jako Hogan.

Mojego TX-a kupiłem ponad 10lat temu jako nowego w wersji HC w kalibrze  4.5mm (.177) łącznie z celownikiem Hawke Varmint II 4-16×40. Nie był to mój pierwszy karabinek, wcześniej miałem Gamo CF30, Weihrauch HW77 i Dianę AirKing wiec decyzja o wyborze była raczej przemyślana. Obecnie mój TX jest po wszystkich modyfikacja wprowadzonych przez Waldka. Energia ustawiona jest na 16J czyli poniżej limitu 16.3. W serii dziesięcio strzałowej śrutem Exact 8.44gr zmiany prędkości początkowej są nie większe niż +-1m/s. Jednak same parametry to nie wszystko liczą się raczej wrażenia i przyjemność strzelania (przynajmniej ja mam takie podejście).

IMG_1432

Karabinek jako taki jest dość ciężki (4.5kg z lunetą) i raczej wymaga trochę siły do obsługi. Drobne kobiety czy młodzież raczej będzie strzelać w pozycjach podpartych (siedząca lub leżąca). Osada (łoże) jest wykonana jest z drewna bukowego (są wersje z orzecha), w mojej opinii bardzo ładnie ryflowanego. Użytkowo jest bardzo składna i wygodna, idealnie wyważona (Wersja HC). Jednak  przy strzelaniu w pozycji siedzącej przydałby się palm rest. System (mechanizm) jest oksydowany na styl angielski, delikatnie niebieską oksydą. Całość prezentuje się bardzo elegancko i wyglądam przypomina sztucer myśliwski.

Jeżeli chodzi o stronę użytkową system naciągu w TX działa bardzo pewnie i przewidywalnie. Wyraźnie słychać zatrzaśnięcie tłoka o mechanizm spustowy. W czasie naciągania otwiera się port ładowania a sam tłok jest dodatkowo zabezpieczony na czas ładowania  mechanizmem zapadkowym. Dzięki temu możemy bezpiecznie włożyć śrut to portu ładowania nie obawiając się o własne palce. Podobny system jest np w Dianie Airking, którą posiadałem, ale TX moim zdaniem jest lepiej rozwiązany (wygodniej się go obsługuje natomiast stopień bezpieczeństwa w obu rozwiązaniach jest taki sam).  Tutaj niestety muszę dopisać pierwsze negatywne uwagi: port ładowania nie jest symetryczny i dużo łatwiej jest załadować karabinek prawą niż lewą ręką. Dla praworęcznych jest to mniejszy problem jednak osoby leworęczne na pewno będą odczuwać tę niedogodność szczególnie przy dłuższej lunecie. W czasie zamykania należy jedną ręką zamknąć dźwignię ładowania a drugą przytrzymać zatrzask blokujący mechanizm zapadkowy, brzmi skomplikowanie ale w praktyce jest wygodne i bezpieczne.

W czasie naciągania automatycznie aktywowany jest bezpiecznik umieszczony dość wygodnie na końcu systemu. Jako, że jestem praworęczny łatwo po złożeniu do strzału można karabinek odbezpieczyć kciukiem prawej ręki. Tutaj znowu dwie uwagi: osoby leworęczne już tak wygodnie nie mają oraz co gorsza po odbezpieczeniu trzeba oddać strzał nie ma możliwość ponownego zabezpieczenia broni (moim zdanie jest to nie najlepsze rozwiązanie).

Spust w TX200 jest prawie idealny. Nie jest to oczywiście spust znany z wyczynowych karabinków FWB600 lub Steyr ale też nie do tego został stworzony. Mamy możliwość regulacji i spokojnie można go ustawić zgodnie z własnymi upodobaniami. Jedną uwagę mogę mieć do sytuacji kiedy karabinek nie jest załadowany, widać pewne delikatne luzy na spuście, ale po naciągnięciu wszystko jest ok i o żadnych luzach i niedokładnościach nie ma mowy.

Sam strzał to poezja, krótki wyraźnie wyczuwalny, bez żadnych drgań czy nieprzyjemnych dźwięków. Wśród sprężynowych karabinków (16J) jedynie chyba HW97 lub HW77 działają porównywalnie. Dla mnie ko wystrzeleniu kilkudziesięciu tysięcy śrucin z różnych wiatrówek jest to obok wspomnianych HW ideał. O powtarzalności i płynności strzału najprościej przekonać się stawiając na wieżyczce lunety śrut. W czasie strzału z TX200 śrut nawet nie drgnie. Oczywiście jest to zasługa wspaniałego projektu TX200 ale także czarów Waldka ‚Hogana’.

IMG_1426

Na zakończenie parę słów o celności. Temat szeroko omawiany, za wielu forach można znaleźć tarcze pokazujące co potrafi TX. Praktycznie jest to wiatrówka, do która znacznie przekracza swoimi możliwościami to co potrafię wystrzelać. Poniżej krótki test: tarcza na odległościi 20 m strzelona z podpartego karabinka w bezwietrzne popołudnie śrutem Exact 8.44gr (śrut nie sortowany).

SCN_0003

Do karabinka można dokupić tłumik produkowany przez AA z gwintem UNC 1/2. Po zamontowaniu tłumika strzał staje się dużo cichszy. Zmian w celności nie zauważyłem ale moim zdaniem karabinek nie już tak dobrze wyważony i ciąży ‚na lufę’.

Podsumowując TX 200 jest pięknym karabinkiem, praktycznie idealnym. Ma swoje drobne wady ale w rękach wprawnego strzelca jest ultra celną wiatrówką. Pytanie tylko czy warto go kupić?  Na pewno nie jest to w mojej opinii wiatrówka dla początkującego strzelca, tak samo jak Subaru Impreza WRX nie jest autem dla początkującego kierowcy. Z uwagi na masę dla osoby, która nie ma wyćwiczonej postawy, techniki strzeleckiej strzelanie może okazać się  męczące. Po drugie strony istnieje ryzyko rozczarowania: „wszyscy strzelają grupy 10x10mm na dystansie 50m, a ja ledwo w puszkę trafiam”.  Niestety TX 200  wymaga jednak trochę wprawy w celu innego strzelania niż z pozycji „karabinek oparty o koc na dachu auta”, a takie strzelectwo niestety szybko się nudzi. AA TX200 na pewno doceni ktoś kto wystrzelał już w życiu trochę ołowiu z i wiatrówek sprężynowych i wie o co chodzi w strzelectwie, ala początkujących niestety może być źródłem frustracji (po prostu jest za dobry).

Radiowe początki

Wszystko zaczęło się w połowie lat 80 gdy odwiedzając dziadków zobaczyłem u sąsiada radio (jak się później okazało krótkofalową radiostację lampową). Sąsiadem tym był Jerzy SP6YS (SK). Od pana Jerzego dowiedziałem się czym jest krótkofalarstwo, radio i ogólnie łączności radiowe. Sam już wtedy byłem zafascynowany nasłuchami radiomymi. Po nocach słuchałem BBC lub Wolnej Europy budując z Tatą instalacje antenowe w ogrodzie.
Po kilku latach odwiedziłem klub SP6ZDA (do którego zaprosili mnie SP6YS i Leszek SP6CT) na ulicy Dębowskiego, w tym czasie związany byłem jednak z klubem LOK na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu SP6KBE wiec ZDA mnie nie wciągnęło. W klubie KBE był wtedy kurs przygotowujący do egzaminu. Spotykałem kolejne osoby Janka SP6VXV, Mirka SP6VWI (do dzisiaj pamiętam jak pomagał mi w pierwszej łączności na 80m). Egzamin zdałem i otrzymałem licencję kategorii II uprawniającą do nadawania tylko 2m i 73cm. Były to też szalone czasy łączności DX na CB, transceiverów President Lincoln i Alan 87.
W czasie studiów związany byłem z klubem SP6PWT (na Politechnice Wrocławskiej). W tym czasie zafascynowany byłem PACKET RADIO (były to czasy bez sieci Internet). Niestety w początku lat 2000 rodzina, dzieci i budowa domu oderwały mnie na kilka lat od radia. W roku 2008 spotkałem Piotrka SP6RGQ i za jego namową wróciłem do zapomnianego hobby. Powrót był znacznie łatwiejszy, zmiany prawa dały możliwość uzyskania licencji kat I, a wybudowany pod miastem dom nie dawał praktycznie ograniczeń antenowych. Zaczęło się od prostego tranceivera Yeasu FT-840 i anteny FD-4 i pierwszych DX-ów. Wtedy też poznałem Tomka SQ6NEF (codename:Żaba), z którym nakręcamy się nieustannie na kolejne szalone pomysły w stylu: rozplątywanie 1km PKL-ki w 20 stopniowym mrozie, budowa ‚rekina dx-owego’ czyli anteny G5RV czy nieustających prób oceny własności anteny podwójny Zeppelin. Ale to raczej historia na kolejny post.
73 de Jerzy SP6ZT